Happy Days! Tylko w aplikacji: -23% na wybrane zapachy i pielęgnację przy zakupach za min. 279 zł z kodem HAPPY.
#PERFUMY
Tom Ford Black Orchid – recenzja
Zapach Black Orchid w wersji EDT (eau de toilette) od lat przyciąga uwagę entuzjastów perfum. Woda toaletowa może wydawać się lżejszą wersją Black Orchid EDP, ale nie dajcie się zwieść – to również kompozycja, która potrafi zrobić wrażenie. Dla jednych jest hipnotyzująca, dla innych – zbyt mocna. Czy warto po nią sięgnąć? Sprawdźcie moją recenzję.
Tom Ford Black Orchid – nuty
Black Orchid EDT to tajemniczy, zmysłowy i nawet nieco mroczny zapach, dzięki któremu zostanie się zapamiętanym. Nuty, które tu znajdziesz, to prawdziwy koktajl elegancji i zmysłowości:
Nuty głowy: śliwka, paczula
Nuty serca: czarna orchidea, tuberoza, pieprz, goździk
Nuty bazy: paczula
Nie są na pewno dla każdego – budują atmosferę, zostawiają ślad i potrafią przyciągać spojrzenia. Skupiają się na wyrazistej paczuli, która dominuje zarówno w otwarciu, jak i w bazie zapachu. Śliwka dodaje owocowej głębi, podczas gdy serce zapachu wypełniają kwiatowe i pikantne akcenty.
Moja opinia o Black Orchid – jak pachnie?
Przyznam szczerze – Black Orchid EDT to zapach, który robi ciekawi od pierwszego psiknięcia. Czuję się w nim pewnie, luksusowo, a jednocześnie mam świadomość, że to kompozycja, która potrafi być przytłaczająca w niewłaściwej sytuacji. Na dzień – odważnie, na wieczór – idealnie (choć ja zakładam Black Orchid, kiedy tylko mam ochotę).
To zapach, który nie prosi o uwagę – on ją po prostu bierze. Jest elegancki, mroczny, zmysłowy i... nieoczywisty. Kochasz go albo nienawidzisz.
Już na początku Black Orchid da się w nim zauważyć tajemniczą aurę. Zdecydowanie mamy tam coś zmysłowego, mrocznego i jednocześnie wyrafinowanego – jakby elegancja w stylu „old money” zmieszana z nutą buntu. Otwarcie jest dosyć mocne – na mojej skórze od razu czuć paczulę – taką ziemistą, surową, aromatyczną. Do tego dochodzi śliwka, która nadaje całości odrobinę słodko-owocowego akcentu, ale nie jest to słodycz gourmandowa – bardziej jak owoce w tle, które balansują całość. Pojawiają się również kwiaty, ale nie w romantycznym, lekkim wydaniu – to czarna orchidea i tuberoza, nadające zapachowi swego rodzaju „czarnego welwetu”. Pieprz i goździk dodają szczypty pikanterii – jakby zapach mrugał okiem, że nie jest tylko elegancki, ale ma też pazur.
Projekcja Black Orchid
Projekcja? Black Orchid EDT to królowa projekcji. To zapach, który potrafi „wchodzić do pokoju” przed Tobą. Nie potrzebujesz wielu psiknięć – i cały dzień czujesz się otulony/a jego wyjątkowością. Kiedy noszę Black Orchid, zawsze dostaję mnóstwo pytań, co to za perfumy. To już coś znaczy.
Trwałość Black Orchid
Trwałość? Tutaj Tom Ford robi robotę. Na mojej skórze Black Orchid EDT utrzymuje się spokojnie 6-8 godzin, a na ubraniach nawet do kolejnego dnia. Co ciekawe – choć to wersja EDT, a nie EDP, to i tak jest dość mocna.
Jeśli lubisz zapachy, które zostawiają ślad i nie znikają po godzinie – to będzie coś dla Ciebie.
Black Orchid – opinie innych
Według mnie Black Orchid nie nadaje się do kupowania w ciemno – serio, nie rób tego! Ten zapach ma moc, jest odważny, wyrazisty i potrafi zdominować każdą przestrzeń. Dla jednych to prawdziwe perfumowe złoto – tajemniczy, zmysłowy, luksusowy. Chociaż w porównaniu z wersją EDP, nie aż tak ciężki. Dla niektórych – zbyt duszący, przytłaczający.
W sieci znajdziesz mnóstwo opinii – od zachwytów po ostrzeżenia, żeby uważać z aplikacją, a nawet komentarze o słabej trwałości i lekkości kompozycji. Jedno jest pewne – to zapach, który budzi emocje, a to w perfumach naprawdę duża rzecz.
Podsumowując, zapach Toma Forda Black Orchid EDT jest propozycją dla osób, które lubią perfumy z charakterem. Jeśli chcesz pachnieć wyjątkowo i zostawiać po sobie zapachowy ślad, warto go sprawdzić. Ale – powtarzam – koniecznie przetestuj przed zakupem.